środa, 20 kwietnia 2016

Life is a game ;)

Oczywiście jak zwykle wyszukiwanie muzyki, której większość osób nie słucha działa na najlepszym poziomie ;)
Znacie to uczucie kiedy nie wiecie co się z wami dzieje i macie ochote płakać? Tak myślałam ;) Przez ostatni tydzień moja głowa mówi mi, że oprócz płączu nic mi nie zostało... Czuję się strasznie nie tylko przez wszystkie kolokwia i kartkówki, na które musiałam się nauczyć, ale też dlatego, że czułam się bezradna i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. W tym momencie WIELKIE podziękowania dla mojego kochanego duetu „Paula x2” ;) Uwielbiam Was i dziekuję za świetną imprezę :***
Oprócz przyjaciół jest tylko jedna rzecz, która podtrzymuje mój humor na poziomie... muzyka :) Piosenka maniaczona przeze mnie od tygodnia to „Love is the name” Sofii Carson. Świeżość połączona z fragmentem utworu z lat 80., której słucha się przyjemnie i nie można przestać.

Połączenie tańca i egzotyki daje trochę pozytywnego myślenia. W tekście możemy znaleść spokój, np. we fragmencie o tym, że życie jest grą. Myślę, że powinniśmy przejść ją po swojemu, ale konsekwentnie do końca, bez względu czy zrobimy to sami czy nie. Oczywiście ta „samotność” nie do końca jest prawdą. Zawsze mamy kogoś kochającego obok siebie, nawet kiedy najbardziej w to wątpimy.


„So we never regret that life's gonna be what we be
So we turn the music up tonight
Let the beat set you free”

Bez względu na to co myślimy, powinniśmy motywować samych siebie to osiągania wyznaczonych celów. A jeśli nie dajemy rady zrobić przerwę i poczuć się wolnymi chociaż przez chwilę. To pomoże nam zabrać się do kolejnej tury zadań. 
Co powiecie na tą piosenkę? Co Wam się spodobało, a co nie? Piszcie w komentarzach...
W tym czasie ja zbieram się do nauki angielskiego na jutrzejsze kolokwium ;)
Pozdrawiam Omega :)

1 komentarz: